Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski
1095
BLOG

Smaczni, słabi i w lesie

Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 26

W konflikcie między jagnięciem a wilkami, państwo chętniej trzyma stronę wilka...

Jest taka bajka biskupa-poety Ignacego Krasickiego:

 

Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie.

Dwóch wilków jedno w lesie nadybali jagnię;

Już go mieli rozerwać, rzekło: "Jakim prawem?"

"Smacznyś, słaby i w lesie!" - Zjedli niezabawem.

 

Przypomina mi się ta bajka w związku ze sprawami ludzi, którzy się mierzą się z instytucjami państwa polskiego urzędami skarbowymi, sądami, prokuraturą...

Polskie prawo to gąszcz, coraz częściej zmienianych, coraz obszerniejszych i coraz mniej zrozumiałych przepisów. Polskie prawo to ciemny las, przez który prosty człowiek, bez pomocy zgubi się, nie przejdzie. Ale zdarza się, że i z tą pomocą też się gubi, jeszcze bardziej.

Pan Józef, z Dolnego Śląska, na początku lat 90-tych, uwierzył zachętom Balcerowicza, żeby brać swoje sprawy w swoje ręce i do spółki z bratem zainwestował duże pieniądze, głównie kredyty, w budowę dużego zakładu metalurgicznego. Myślał, że będzie fabrykantem. Na budowę dostał wszelkie dokumenty, pozwolenia. Gdy budowa został już prawie ukończona i zakład miał zatrudniać ludzi, produkować i przynosić pieniądze, miejscowy burmistrz, który wcześniej wydawał zgodę na lokalizację zakładu, nagle zmienił zdanie i przypomniał sobie, że ów zakład leży w terenie zalewowym, może go zalać pobliska rzeka, w związku z czym budowa została wstrzymana, a ściślej zablokowana, na wieki wieków. , bo to się stało jeszcze w XX wieku, a mamy już 15 lat wieku XXI-ego, dziś już stoją tylko ruiny mającego powstać zakładu.

Od strony prawnej rzecz wydawałaby się prosta – władza popełniła błąd, skoro błędnie zezwoliła na budowę w miejscu, gdzie zezwolić nie powinna, wciągnęła ludzi w pułapkę, spowodowała potężne straty – powinna więc za to zapłacić odszkodowanie.

Pan Józef wystąpił o wielomilionowe odszkodowanie, ale przegrał sprawę w sądzie I instancji.

Miał pełnomocnika, radcę prawnego, który odwołał się do sądu wyższej instancji. Niestety zaistniał problem – radca prawny przeoczył, że powinien uiścić 30 złotych opłaty sądowej od wniosku o zwolnienie od kosztów sądowych. Ściślej mówiąc – nie przeoczył, tylko uznał, że ta opłata się nie należy, a sąd był innego zdania i wskutek tego drobnego uchybienia apelacja została odrzucona, a pan Józef i jego brat stracili szansę na rozpoznanie ich sprawy przez sąd odwoławczy. Z powodu niepłacenia przez radcę prawnego 30 złotych, stracili możliwość odwołania się od niekorzystnego wyroku w sprawie, w której chodziło o miliony.

Od tej pory zaczęła się dalsza gehenna pana Józefa, kolejne procesy, próby wznowienia przegranej sprawy, pozew przeciwko radcy prawnemu, kolejne koszty – wszystko to przegrał, wszystko to na nic. Państwo, rękami swoich urzędników, wciągnęło go w pułapkę, państwo wprowadziło go w bład, państwo naraziło go na wielkie straty i państwo, mocą swoich władz, urzędów i sądów, dziś się z niego śmieje. A pan Józef stał się człowiekiem na skraju nędzy, stracił dorobek życia, nie ma środków na bieżące utrzymanie. W jego sprawie podjęte było dziesiątki apeli, interwencji, zajmowały się tym media -0 wszystko to na nic. - Jakim prawem zostałem zniszczony? - pyta pan Józef? Ano takim, że jesteś jak to jagnię – sam, słaby i w lesie. I jak spotkasz wilki, nie licz na litość ani na pomoc, bo państwo i prawo jest po stronie wilków, a nie owiec. Choć w tym wypadku pana Józefa właściwie to państwo samo okazało się wilkiem.

Inny przykład – pan Ryszard, rolnik spod Opola – którego wstrząsającą historię, odkryła i wkrótce przedstawi pani redaktor Elżbieta Jaworowicz w programie „Sprawa dla reportera” hodował w swoim małym gospodarstwie 5 tysięcy gęsi. Miał umowę kontraktacyjna z firmą skupową, umowę tak skonstruowaną, że firma miała głównie prawa, a rolnik głównie obowiązki. Wykorzystując kruczki prawne, zawarte w tej umowie, firma uznała, że rolnik dostarczył jej nie takie gęsi, jak należy i obciążyła go karami umownymi, ponad 100 tysięcy złotych. Do tego doszły odsetki, wkrótce okazało się, że rolnik nie tylko że na gęsiach nic nie zarobił, ale jest dłużnikiem firmy skupowej. Co ciekawe – w umowie kontraktacyjnej było z pozoru niewinne zastrzeżenie, że spory, o ile do nich dojdzie, będzie rozpatrywał sąd w mieście, gdzie jest siedziba tej firmy. Nie sąd, którego właściwość wynika z ogólnych zasad prawa, ale sąd, którego firma skupowa sobie życzy.

Do sporu doszło, odbył się proces sądowy, rolnik przedstawiał dowody, że dostarczył gęsi jak należy, że wywiązał się z umowy, ale sąd I instancji przyznał rację firmie skupowej. Pełnomocnik rolnika odwołał się od wyroku, ale tu znowu – co za pech – odwołanie okazało się o jeden dzień spóźnione no i sąd wyższej instancji je odrzucił. Błąd pełnomocnika pozbawił rolnika możliwości rozpatrzenia odwołanie. Niekorzystny dla niego wyrok uprawomocnił się, do akcji wszedł komornik, licytuje gospodarstwo. Pan Ryszard i jego zona naharowali się przy gęsiach, natyrali, ponieśli ogromne koszty, wykarmienia i utrzymania stada, ale nie tylko, że nic na tym nie zarobili, to jeszcze stracili dorobek życia. Ich dzieci pracują w Holandii, rodzicem nic im nie przekażą, nic nie zostawia, wszystko stracili.

I trzeci przykład, o którym już kiedyś mówiłem na falach Radia Maryja – przedsiębiorcy transportowi, jest ich setki, kupowali paliwo w oficjalnie działających firmach, ale okazało się potem, że to były firmy przestępcze, mafia paliwowa sprzedawała w nich nielegalne paliwo, przemycone gdzieś z Białorusi. Tysiące ton. Mafii paliwowej włos za to nie spadł z głowy, natomiast ciężkie, niszczące represje aparatu skarbowego spadły na Bogu ducha winne ofiary. Niczego nie domyślający się właściciele małych rodzinnych firm transportowych nagle zostali postawieni przed koniecznością zapłaty podatku VAT za 5 lat wstecz, a były to dla wielu firm kwoty idące w setki tysięcy, a nawet w miliony złotych. Odwołania do sądów nic nie dały, wiele z tych firm po prostu padło, inne walczą o życie.

Jaki jest wspólny morał z tych trzech różnych historii? Ano taki, że w każdym z tych przypadków aparat państwowy, wymiar sprawiedliwości, prokuratura, nie stanęły po stronie słabych i skrzywdzonych ludzi. Wręcz przeciwnie – stanęły po stronie tych, którzy ich skrzywdzili.

Od bajki zacząłem, na bajce wypada skończyć, albo przynajmniej na krótkim aforyzmie.

 

Trzeba w Polsce zrobić reform ważnych kilka

Żeby prawo chroniło jagnię, a nie wilka!!

 

(jest to treść mojego felietonu z cyklu „Spróbuj pomyśleć” wygłoszonego w Radiu Maryja 18 lutego br)

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka