Odmęty demokracji
O dziewiątej już w niedzielę drzwi zamknęli
Na podłogę karty z urny wysypali
I podliczać wszystkie głosy wnet zaczęli
By ustalić, kogo żeśmy znów wybrali
No i liczą wszystkie kartki skrupulatnie
Tu niebieskie, tam różowe, tam znów białe
A tu serwer – jak cholera się nie zatnie!
I współpracy im odmówił, w poniedziałek
Czasu mało, bo się zbliża druga tura
Kandydaci w blokach stoją cali w nerwach
A tu nic! Nie reaguje klawiatura!
I w liczeniu nastąpiła długa przerwa
Trzeba głosy liczyć ręcznie, na piechotę
Ktoś z piwnicy pełne głosów niesie worki
Ktoś się wkurzył - ja mam w dupie tę robotę
Dom wariatów, proszę państwa! Istne Tworki!
Już się ludzie w kątach coraz głośniej śmieją
Konie rżą, ze śmiechu nawet bydło ryczy
Gdzieś w dalekim Biłgoraju kury pieją
A komisja ciagle liczy, ciągle liczy...
Ale jak tu liczyć w takim bałaganie
Ktoś tam kreśli, ktoś tam szuflą dosypuje
Źle się dzieje, w naszym polskim bantustanie
I kto nad tym, proszę państwa zapanuje?
Ale jest na szczęście strażnik żyrandola
Zwany czasem przez uprzejmość prezydentem
Który stanął i zawołał -hola, hola!
Kto się czepia, ten szaleństwa jest odmętem!
Fakt - wybory nie są całkiem doskonałe
I zarzutów jest tu wiele, nie bez racji
Lecz choć kantów nie brakuje i przewałek
Niechaj żyją nam odmęty demokracji!