Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski
1992
BLOG

Rumuńskie psy, europejski problem

Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 34

Próbujemy powstrzymać masakrę bezdomnych psów w Rumunii.



1. Parlament Europejski zasypany został tysiącami listów, z Rumunii, z całej Europy, z dramatycznym wołaniem o ratunek dla bezdomnych psów, które władze chce pozabijać. We wrześniu jakiś bezdomny pies zagryzł 4-letnie dziecko, społeczeństwo zażądało rzezi wszystkich bezdomnych psów, których jest tam ponad 600 tysięcy. Uchwalona została ustawa, która nakazuje wszystkie bezdomne psy wyłapać, przetrzymać 14 w schroniskach, a jeśli nie zostaną adoptowane - uśpić zastrzykiem.

Ta ustawa wzbudziła rozpaczliwe protesty rumuńskich obrońców zwierząt. W obliczu dramatycznych protestów wspólnie z włoskim europosłem Andreą Zanonim polecieliśmy do Bukaresztu, żeby na miejscu rozpoznać sytuację.



2. Spotkaliśmy się z obrońcami psów, który przedstawili nam drastyczny obraz sytuacji. Zaczęła się rzeź. Psy są wyłapywane nie tylko na ulicach, ale nierzadko spod domów, a nawet wyrywane są z rąk ich opiekunów. Bo złapanie psa, przetrzymanie go i uśpienie to jest świetny biznes, równowartość250 Euro od sztuki.

Im się więcej psów złapie, tym więcej sie zarobi. Bezdomne psy uciekają przed obławą, chowają się, zwłaszcza te bardziej dzikie, agresywne, wiec wyłapuje się w pierwszej kolejności te przyjazne, łagodne, łaszące się do ludzi. Usypianie jest kosztowne, wiec żeby oszczędzić na zastrzykach, wali się psy kołkiem w głowę, albo na przykład oblewa rozpuszczalnikiem i podpala. Patrzą na to dzieci...

Psy w schroniskach, przetrzymywane przez 14 dni, tez kosztują, wiec by oszczędzić na kosztach, nie daje im się jeść. Jak padają z głodu, tez się ponadto oszczędza na zastrzykach.

Ludziom łzy z oczu płyną, gdy o tym opowiadają...

Bardzo wielu Rumunów ratuje te psy, broni przed obławą. Rozmawiałem z dziewczyną, która ma takich psów dwadzieścia, dwudziestego pierwszego właśnie z parku holowała do swojego domu. Ale to jest sprawa ryzykowna, taka pomoc, bo na przykład w mieście Pitesti wprowadzono kary, i to surowe grzywny, za dokarmianie bezdomnych psów. Za rzucenie psu kromki chleba można stracić miesięczna pensję i byc wpisanym do rejestru karanych. A jednak ludzie ryzykują i karmią nieszczęsne psy.



3. Zdanie władz, z którymi oczywiście też rozmawialiśmy, sytuacja nie jest taka zła. Psy maja być przecież usypiane, a że ktoś tam gdzieś obchodzi sie z nimi brutalnie, to jest nadużycie, podlegające karze. Opinia publiczna naciska na władzę, ma być zero psów na ulicach, a władza słucha społeczeństwa. Ściślej - słucha tych, którzy chcą zabijania. Tych którzy nie chcą, a jest ich bardzo wielu, władza nie chce słuchać. A mówią oni nie tylko ochronie psów, ale i o potrzebie ochrony ludzi, właścicieli i opiekunów psów, którzy cierpią, tracąc swoje zwierzęta i patrząc na te dantejskie sceny,



4. Co możemy zrobić? No cóż - przede wszystkim perswadować - nie róbcie tego, nie idźcie ta droga. Żyjemy w Europie XXI wieku, jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, nie barbarzyńcami. Owszem, populacje bezdomnych psów należy ograniczać, ale humanitarnymi metodami. Sterylizacja, kastracja, propagowanie adopcji psów, także adopcji na odległość. Przyhamujcie te masakręnie tylko ze względu na psy, ale i ze względu na siebie - bo wystawiacie sobie fatalny obraz i wizerunek w Europie. Nikt tu do was nie będzie chciałprzyjechać, jeśli będziecie wyprawiali takie rzeczy. To powiedzieliśmy rumuńskim władzom.

Czy to trafi do przekonanie? Może trochę. Nasza misja spotkała się z ogromnym zainteresowanie mediów, na krótkim briefingu prasowym przed kancelaria rumuńskiego premiera miałem przed sobą ze trzydzieści mikrofonów i kamer. Rumunia żyje ta sprawą, to jest bardzo dramatyczny, emocjonalny konflikt.



5. W sumie jednak my, Unia Europejska, niewiele możemy obecnie zrobić, wobec eksterminacji psów, czy w Rumunii, czy gdzie indziej. Unia nie ma na to pieniędzy, a uważam, ze powinna mieć. Tu akurat przydałyby się unijne programy ograniczania humanitarnymi metodami populacji bezdomnych zwierząt. sterylizacja, kastracja, rejestracja, prowadzenie schronisk - to powinno byc wspierane unijnymi pieniędzy i dziać sie pod unijna kontrolą. Przydałoby się to nie tylko w Rumunii, ale i w Polsce też. Nasze psy w niejednym schronisku też maja niekiedy pieskie życie, i pieską śmierć, co pokazał niedawno dramatyczny raport NIK-u. To jest w każdym razie podstawowy wniosek, po rumuńskiej wizycie, że Unia powinna zająć się problemem bezdomnych psów, bo to naprawdę poważny problem, dla psów, ale przede wszystkim dla ludzi. Trauma wrażliwych ludzi, zwłaszcza dzieci, patrzących na ten horror, stanowi ogromny koszt społeczny, którego należy uniknąć.

W przyszłym tygodniu w Strasburgu przedstawimy raport z rumuńskiej wizyty, zapewne nie ostatniej i będziemy szukali właściwych rozwiązań.

Musimy powstrzymać tę rzeź. Psy są rumuńskie, ale problem jest europejski, wręcz cywilizacyjny... 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka