Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski
2980
BLOG

Rolnik zniszczony przez podział

Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 35


 

Ponad 120 tysięcy złotych spłaty, płatne w ciągu roku....taki wyrok mógł wydać tylko taki sędzia, który nie ma bladego pojęcia o tym jak żyje się na wsi

 

1. Z doświadczenia prawniczego znam, że najtrudniejsze są sprawy rodzinne, gdy mąż wchodzi w konflikt prawny z żoną, ojciec z synem, czy brat z bratem. To są zazwyczaj najgorsze, konflikty, gorsze od tych, gdy spór wiodą obce osoby.

W takich rodzinnych sprawach jako sędzia starałem się uczynić wszystko, co możliwe, żeby zażegnać spór i doprowadzić do pojednania rodziny i ugodowego zakończenia sporu. Bo to przecież prawdziwa klęska całej rodziny, jeśli sąd wydaje wyrok na rzecz brata przeciw bratu. Choćby i ktoś prawnie wygrywał ten spór, to w ogólnym bilansie zawsze jest to klęska całej rodziny.

 

2. A jednak czasem zdarzają się takie spory i takie wyroki, gdy brat staje przeciw bratu. .

Za sprawa programu „Sprawa dla reportera” trafiła do mnie sprawa braci B., którzy stali się z mocy prawa współwłaścicielami 11-hektarowego gospodarstwa rolnego na północnym Mazowszu, pod Przasnyszem. To był spadek po ich bezdzietnym wujostwie. Jeden z braci gospodarstwo to prowadził i w nim pracował, drugi brat nie miał z tym gospodarstwem nic wspólnego. Ten, który pracował, pewnie zrobił błąd, że nie zapewnił sobie testamentowego dziedziczenia całego gospodarstwa. W związku z tym po śmierci właścicieli obaj bracia stali się współwłaścicielami gospodarstwa po ½ części. I jakoś nie mogli się dogadać, co do podziału gospodarstwa, że w końcu poszli do sądu po urzędowy, prawny podział.

I sąd w Przasnyszu gospodarstwo podzielił, Całe 11 hektarów, wraz z zabudowaniami przyznał na własność brata, który w tym gospodarstwie pracował, natomiast na rzecz brata, który nie pracował, przyznał 123 tysiące złotych spłaty, płatne w ciągu roku. Sąd Okręgowy w Ostrołęce oddalił apelacje i utrzymał wyrok w mocy.

3. Sąd zrobił swoje, zamknął akta, zamknął drzwi i spokojnie poszedł na obiad. Ludzie zaś pozostali ze strasznym problemem, który zniszczył życie ich rodziny.

Ponad 120 tysięcy złotych spłaty, płatne w ciągu roku....taki wyrok mógł wydać tylko taki sędzia, który nie ma bladego pojęcia o tym jak żyje się na wsi.Taki wyrok mógł wydać tylko taki sędzia, który święcie wierzy w propagandę dobrobytu na wsi i w prawdziwość tezy, że chłop na pieniądzach śpi, a w polu majątek mu rośnie.

Gdyby pan sędzia Kiliański z Przasnysza miał odrobinę pojęcia o tym, czy jest wieś, czym jest gospodarstwo rolne, to by wiedział, że żaden rolnik, gospodarujący na 11 hektarach mazowieckich piasków, nie jest w stanie w ciągu roku wyjąć z kieszeni i zapłacić 120 tysięcy złotych spłaty. Na 11 hektarowym, rodzinnym gospodarstwie, w rok, ani nawet w kilka lat, takich pieniędzy zarobić nie sposób.

4. Gdyby pan sędzia ustalił spłaty w ratach, płatne w ciągu 10-15 lat, właściciel miałby szansę wywiązać si e ze spłaty. Ale sąd nie dał 10-15 lat, lecz tylko rok na zapłatę ponad 120 tysięcy złotych.

Rolnik prowadzący to gospodarstwo takich pieniędzy nie miał i nie miał te`żadnych szans, żeby je zgromadzić. Ale wyrok to wyrok. Brat nie miał litości. Machina prawna ruszyła, do akcji wszedł komornik, zajął gospodarstwo, zarządził licytację. I w ten sposób rolnik, który od lat 70-tych prowadził gospodarstwo swojego wujostwa i z pracy w tym gospodarstwie żył – został nagle wyzuty z wszelkich praw. Komornik sprzedał sporne gospodarstwo, pojawili się nowi właściciele.

Finał niefrasobliwego postępowania sądu był taki, że brat rolnik został pozbawiony wszelkiego majątku, a brat nie-rolnik przejął wszystko.

Sąd teoretycznie rzecz biorąc podzielił gospodarstwo między dwóch braci, ale w rzeczywistości ten, który nie pracował, dostał wszystko, a ten, który pracował, nie dostał nic. Jest bankrutem, który musi się wynosić precz z gospodarstwa, w którym, pracował i które prowadził przez kilkadziesiąt lat. To jest klęska tego człowieka, ale to jest też klęska wymiaru sprawiedliwości który zgotował ludziom ten los.

Niektórzy mówią, że z wyrokami sądowymi się nie dyskutuje. Całkowicie się z takim podejściem nie zgadzam. Z wyrokami sądowymi, tak jak z każdym ludzkim dziełem dyskutować można, a czasem nawet trzeba. Przecież z wyrokami boskimi czasem się dyskutuje, mszę św, się zamawia, żeby złagodzić boski wyrok – a tu chodzi przecież o ludzkie sądy. Ludzkie, a zatem ułomne i omylne.

5. Sędzia orzekający w sprawach podziału gospodarstw rolnych powinien wiedzieć, jakie są wiejskie realia i ze żadem kilkunastohektarowy rolnik nie jest krezusem . Rolnik sieje i nie wie, czy mu coś urośnie. A jak urośnie, to martwi się, czy zdoła zebrać to, co urosło, a jeśli zbierze, to nie ma pewności, czy uda się to sprzedać. A wreszcie, jeśli się już sprzeda – nie ma pewności czy dostanie za to pieniądze.

Smutne, że niektórzy polscy sędziowie, decydujący o losach ludzi, także o losach rolników, nie maja o polskiej wsi bladego pojęcia. Zamiast czynić sprawiedliwość, tworzą ludzkie konflikty, które trudno zażegnać i ludzkie krzywdy, których nie sposób naprawić. Tak jak trudno jest naprawić sprawę braci B. Pokrzywdzony gospodarz za późno się ocknął, nie zwrócił się w porę o wzruszenie niekorzystnych dla niego wyroków, minęło od nich kilka lat i nie sposób jest podjąć w jego sprawie skutecznej interwencji.

6. Jaki morał wynika z tej sprawy? Jeśli masz jakiś spór ze swoim bratem, zrób wszystko, żeby ten spór zakończyć ugodowo. Jeśli brat jest ci bratem – dogadajcie się, wtedy obaj wygracie. A jeśli brat jest ci wrogiem – wtedy idź do sądu, ale pamiętaj, że przegracie obaj. Nawet jeśli wygrasz - przegracie obaj.

Oby nikogo to nie spotkało.

 

(jest to tekst mojego felietonu wygłoszonego 6 lutego br. w Radiu Maryja)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka