Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski
1127
BLOG

Amerykańska obsesja zamachu na prezydenta

Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 17

Amerykanie mają jakąś obsesję zamachu na ich prezydenta. U nas myśl o zamachu na polskiego prezydenta uznawana jest za szaleństwo.

1. Prezydent lata fortecą, osłanianą przez stado bojowych samolotów.
Prezydent po ulicach i krawężnikach śmiga siedmiotonową pancerna limuzyną, ochranianą przez batalion uzbrojonych po zęby komandosów.
Gdzie  przejeżdża pan prezydent, tam najpierw setki agentów sprawdzają każde okno, każdy płot, każde drzewo, każdy listek. Agenci w studzienkach, w piwnicach, snajperzy w kominiarkach za kominem.
W kraju, do którego przybywa prezydent, cała policja, wojsko, wszystkie służby postawione są w stanie najwyższej gotowości. Pół miasta wyłączone z ruchu, zablokowane ulice, wywiezione samochody, wypędzeni wszyscy ludzie, psy, koty, a nawet mysz się nie prześlizgnie.
Tak się ochrania prezydenta Stanów Zjednoczonych.

2. Ci Amerykanie mają jakąś obsesję zamachu na swojego prezydenta. Ktoś by go chciał zabić? W Polsce? Bzdura...
Owszem, Amerykanie prowadza na świecie parę wojen, ale Polska też  prowadziła i prowadzi - i co z tego?
U nas zamach na prezydenta jest z góry wykluczony, jako rzecz abstrakcyjna i zupełnie niemożliwa. Kto dopuszcza myśl o zamachu na polskiego prezydenta, ten jest oszołom, szaleniec, albo jeszcze gorzej - Macierewicz.

3. Kiedy samolot z polskim prezydentem leciał do Smoleńska, nikt nie szalał, nikt nie sprawdzał lotniska, latarni ani brzózek. Nikt nie badał, kto siedzi na wieży kontrolnej, nikt nie interesował, czy jest radar, czy działa system naprowadzenia.
Czekał na prezydenta jeden czy dwa samochody BOIR i to wystarczyło. I tak dobrze, mogli przecież taksówkę wynająć ze Smoleńska, w ramach tak powszechnie postulowanej oszczędności. Były przecież co rusz zarzuty, że kancelaria prezydenta działa nazbyt wystawnie, a premier dawał przykład oszczędzania i ku wzruszeniu całego narodu przez pierwszy tydzień swojego urzędowania latał rejsowymi samolotami.
 
4. Smoleńska tragedia doskonale pokazuje, że my Polacy nie mamy za grosz tej amerykańskiej obsesji, że ktoś mógłby nam zabić prezydenta.
Kto by miałby go zabić i po co? Rosjanie? Ha, ha, ha....
My nie mamy tej amerykańskiej obsesji i nie wierzymy w zamach na polskiego prezydenta, nawet wtedy, gdy samolot z prezydentem spadł i się rozbił, w dość dziwnych warunkach i okolicznościach. .
Nie wierzymy w zamach nawet wtedy, gdy samolot z polskim prezydentem był fałszywie naprowadzany, na błędnym kursie i ścieżce.. Nie wierzymy w zamach nawet wtedy, gdy samolot wywrócił się ponoć o brzózkę i wykonał takiego fikołka, o jakim fizykom się nie śniło.
Nie wierzymy w zamach nawet wtedy, gdy gdy samolot palił się w smoleńskim błocie, a na lotnisku piętnaście minut trwała drętwa cisza i nikt nawet nie włączył syreny.

5. My Polacy nie wierzymy w zamach nawet wtedy, gdy Rosjanie odegnali wszystkich precz od wraku, samolotu, potem pocięli go piłami i do dziś nie chcą go oddać.
Nie wierzymy w zamach nawet po tym, gdy Rosjanie kluczą, zwodzą i nie chcą nam oddać czarnych skrzynek. Nie wzbudza to w nas żadnych podejrzeń, niczego nie daje do myślenia.
Żyjemy w szczęśliwym kraju, gdzie wiara w przyjaźń innych państw i ludzi jest bezgraniczna.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka